Dzięki dzieciaczki za towarzystwo ;-) . Było bardzo miło. Faktycznie jakoś tak wyszło, że główne atrakcje zaczęły się po zrobieniu "słowackiego orzeszka". Bezalkoholowego! Aczkolwiek i bez niego byłoby ładnie ;-).
Plan zrealizowaliśmy w 100%. 52 km, 4 osoby: Mraugo, Dawid, Grzesiek i ja. Tempo ultra lajtowe, ale teren też nie był łatwy. Były wąwozy, no a jak wąwozy to i zjazdy na rowerze, na tyłku, loty dłuższe, krótsze.. :-P. Źródełko też jest i doczytałam, że jest największe na Wyżynie Lubelskiej i ma właściwości uzdrawiające..
Mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie zrobić ponowną ustawkę w tamte miejsca, a tymczasem na zachętę wrzucam kilka zdjęć:
zdjęcia