Po tym wyjeździe naszła mnie taka refleksja, że powoli odchodzi epoka zwykłych rowerów, a nadchodzi czas graveli, karbonów, cieniarek, przełajek itp.
Ale i wyjazd nie w kij dmuchał bo ponad 300km. U mnie 316.
Cieszę się z tego wyjazdu bo nie było to zwykłe trzepanie kilometrów, ale połączenie długiego dystansu z zatrzymaniem się i podziwianiem paru ciekawych obiektów. A do tego super ekipa dopełniła, żeby powiedzieć extra wyjazd. Parę osób ustanowiło swoje nowe rekordy życiowe. Szczególne gratulacje dla dzidki, która nie poddała się i dojechała z nami do końca.
A z kolei Remkowi było mało i dokręcił do 350 km.
Pogoda właściwie to nam się udała.
No może parę razy zatrzymał nas deszczyk czy prawie oberwanie chmury z burzą, ale zawsze znajdowaliśmy jakiś dach nad głową. Tutaj jedno z takich miejsc.
https://www.facebook.com/Owieczki2/video...=3&theater
Ostatecznie mieliśmy tylko 40 min opóźnienia względem moich założeń. Dzięki wszystkim za super spędzoną sobotę i do następnego. Ale to chyba już 400km
Czekam na zdjęcia od Andrzeja, który uwiecznił sporo chwil, ale to w ciągu 2-3 dni.
p.s. A co z kolegą
jacekkl, bo tylko on nie pojawił się na ustawce.